Mimo rozwijającej się technologii i coraz popularniejszego zwyczaju zakupów „bez wychodzenia z domu”, galerie handlowe wciąż cieszą się nieprzerwaną popularnością. W dużych miastach codziennie, a w średnich co weekend, sztucznie oświetlone wnętrza wypełniają setki osób, by w ten sposób spędzić swój wolny czas. Co sprawia, że wciąż tak chętnie odwiedzamy te budynki? I dlaczego do jednych chadzamy chętniej, a inne omijamy szerokim łukiem?
By być w pełni obiektywnym należałoby zacząć od najbardziej oczywistego dla większości ludzi powodu. Obiekty te opierają się w głównej mierze na handlu ubraniami – a więc „jak ubierzesz/przymierzysz to masz pewność, że pasuje”. Jednak jeśli zdecydujemy się zapytać użytkowników, nie tyle po co przyszli do galerii, a co w niej realnie robili, dostrzeżemy, że funkcja ogromnej przymierzalni to tylko jedna z wielu przyczyn, która pcha nas w to miejsce.
Nie ma bowiem innej przestrzeni, gdzie nie wychodząc na mróz, deszcz, śnieg, upał czy wiatr jesteśmy w stanie zrobić zakupy spożywcze; przejrzeć aktualna prasę – od codziennej gazety po kwartalniki; odwiedzić perfumerię, gdzie przygotują nam kremy na zamówienie; aptekę, gdzie kupimy wszystkie potrzebne suplementy; kupić kwiaty na dzień matki, wisiorek na dzień kobiet, zegarek na urodziny męża – w między czasie zjadając lunch, albo obiad i wypijając popołudniową kawę. Wszystko to przechadzając się alejkami o szerokości kilku metrów, przypominającymi śródmiejskie pierzeje któregoś z tych uroczych, klimatycznych miast – jak Amsterdam czy Kopenhaga – jednak w idealnym klimacie, doskonałej temperaturze i wilgotności powietrza. Ze złudzeniem dziennego światła, które, wysoko nad nami, przebija się delikatnie zza szklanego świetlika.
O tym, które galerie odwiedzamy chętniej, a które rzadziej decydować powinny więc przede wszystkim oferta, lokalizacja, forma i skala. Jednak ogromne znaczenia ma też inny, pozornie bardzo trywialny czynnik – usytuowanie toalet.
O sposób, w jaki użytkownicy odbierają galerię zapytałem dr. Michała Dębka – urbanistę i psychologa, adiunkta w Zakładzie Psychologii Zarządzania w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Przeprowadził on bowiem niewielkie badanie, w ramach którego pytał użytkowników galerii o ich odczucia z nimi związane. Badanie było prowadzone między innymi metodą map szkicowych, tzn. badani rysowali swoje wyobrażenia istniejących galerii, które znają. Na rysunkach zaznaczali wszystkie elementy, które – ich zdaniem – były z jakichś powodów warte wzmianki.
Jednymi z najważniejszym elementów pojawiających się na rysunkach były toalety, często rozrysowane względnie szczegółowo, wraz z drogą do nich wiodącą. Laicy proszeni o rozrysowanie planu galerii rysowali często drogę, jaką przemierzają właśnie do łazienki, wykazując skomplikowanie układu poszczególnych obiektów. Tam, gdzie toalety były niepraktycznie schowane, trudno dostępne i wymagające skomplikowanej drogi galerie odbierane były gorzej – nawet, jeśli był to nagrodzony w ogólnopolskich rankingach obiekt. W innym wypadku przeciętna wizualnie galeria, niezbyt fortunna z punktu widzenia architektury i urbanistyki wypadała w badaniu rewelacyjnie – bo jej wystrój pozwalał poczuć się komfortowo (a nawet swojsko), a toalety rozlokowane były w sposób praktyczny i intuicyjny.
W efekcie galerie handlowe stały się poniekąd nowymi miejskimi łaźniami. To tu wybierają się żyjący równolegle w fizycznym i wirtualnym świecie użytkownicy, kiedy wybierają się „do miasta”. Dzieje się tak dlatego, że menadżerowie (a może wręcz planiści) galerii handlowych zdecydowanie prześcignęli już dawno planistów miejskich tworząc takie mini-miasta pod betonowymi stropami – wysysając z resztą te prawdziwe z handlowego i usługowego życia. To bez wątpienia doskonałe wskazanie do analizy decyzji planistycznych i ponownego spojrzenia na współczesne miasta.
Wnioski z tych analiz powinny być zresztą podpowiedzią zarówno dla miast, jak i architektów. Bo jest to wskazówka, jak ważna jest rola architekta w kształtowaniu mentalnego odbioru przestrzeni. Warto więc poważnie myśleć nad tym, gdzie w obiektach użyteczności publicznej lokalizować różne pozornie trywialne funkcje, np. takie brzydkie kaczątka jak toalety. Warto też, by planiści i zarządcy miast – przy okazji uczenia się od menedżerów galerii handlowych jak organizować miasta – zdali sobie sprawę, jak ważne są toalety. Również te publiczne.
Tekst: Tomasz Bojęć