Brak planów miejscowych, sprzedaże działek, zapędy deweloperskie i olbrzmi kapitał za nimi stojący sprawiają, że zwyczajni mieszkańcy często nie mają nic do powiedzenia w sprawie swojego najbliższego otoczenia. Przytłoczeni ogromem biurokracji i zawiłością przepisów rezygnują z walki, oddając pole silniejszym graczom. Jak się okazuje, nie zawsze tak to wygląda – mieszkańcy kilku budynków w centrum Wrocławia sprzeciwili się decyzji spółdzielni, która postanowiła sprzedać teren przed ich oknami lokalnemu deweloperowi. Zorganizowali się, powołali do życia inicjatywę „Ostatni trawnik” i zaczęli wspólne starania o zachowanie jedynej okolicznej zieleni.
Wszystko zaczęło się w 2003 r. kiedy w trakcie zebrania przedstawicieli członków spółdzielni „Cichy Kącik” podjęto uchwałę o dodatkowym podziale terenów pomiędzy ulicami Kraińskiego, Wierzbowej i Prostej we Wrocławiu. W jej efekcie wydzielona została dodatkowa działka, na które znajdował się plac zabaw i główny zieleniec okolicznych budynków. Sam podział terenu nie byłbym może wielkim problemem, gdyby nie nałożyły się na to kolejne czynniki. Cały proces przeprowadzony został z pominięciem jakiegokolwiek dialogu społecznego, a wszystkie decyzje zapadały w zarządzie spółdzielni pomijając opinię mieszkańców. Zaczęło to prowadzić do wzajemnej nieufności, podgrzewanej faktem, że dla powyższych obszarów nie został nigdy uchwalony plan miejscowy, co otwierało furtkę do sprzedaży działki i jej zabudowy. Wszelkie wnioski o rozbudowanie placu zabaw i doinwestowanie skweru były również zbywane i odkładane w czasie.
Mieszkańcy już wtedy występowali do Prezydenta Wrocławia z prośbą o kasację wspomnianej decyzji. Wniosek niedługo potem został oddalony. Spór sądowy ze spółdzielnią również zakończył się porażką. Jak się później okazało, obawy mieszkańców wcale nie były bezpodstawne…
Minęło 10 lat i sprawa wróciła na światło dzienne. Zarząd spółdzielni przedstawił na Walnym Zgromadzeni Członków uchwałę, która miała upoważnić ją do sprzedaży wcześniej wydzielonej działki. W świetle tych zdarzeń wcześniejsze działania władz spółdzielni stały się już całkiem oczywiste, a zapewnienia prezesa o nietykalności terenów zielonych jedynie miały jedynie na pewien czas odwrócić uwagę mieszkańców. Ci się jednak nie poddali. Rozwiesili na osiedlu plakaty informujące o niekorzystnych dla ich wszystkich zmianach, zaczęli organizować pikniki i spotkania. Ostatecznie wynajęli prawnika, wystąpili z wnioskiem o tzw. Zabezpieczenie powództwa (który miał uniemożliwić sprzedaż gruntów, mimo podjętych uchwał) i wnieśli do sądu pozew przeciwko spółdzielni. A sąd mieszkańców wysłuchał. Wydane zostało zabezpieczenie terenu i rozpoczął się proces, w którym mieszkańcy domagają się unieważnienia uchwał zezwalających na sprzedaż działek.
To jednak nie wszystko. Mieszkańcy postanowili zwrócić się również do Prezydenta Miasta Wrocławia z prośbą o uchwalenie planu miejscowego mającego w przyszłości uniemożliwić przeznaczenie działki na cele mieszkaniowe. Dla wszystkich działań miejskich jest to dokument nadrzędny i będzie on obowiązywał zarówno spółdzielnię, jak i wszystkich ewentualnych inwestorów – jego powstanie oznaczało by więc ostateczne rozwiązanie sporu pomiędzy mieszkańcami, a spółdzielnią. Po wielu staraniach i medialnym nagłośnieniu sprawy „Ostatniego Trawnika” Prezydent postanowił przychylić się do wniosku mieszkańców i rozpocząć proces tworzenia planu. Od momentu jego uchwalenia będzie to teren rekreacyjny, o którego zabudowie nie może być mowy.
Historia ta pokazuje jak ważną w procesie kreowania miasta, jest rola mieszkańców. Bez ich zaangażowania i uporu teren pomiędzy ich budynkami zostałby sprzedany, a plac zabaw ustąpiłby miejsca ośmio- kondygnacyjnemu apartamentowcowi. To dobra lekcja dla innych mieszkańców zarówno małych osiedli, jak i wielkich blokowisk. Procedury miejskie umożliwiają każdemu walkę o swoje najbliższe otoczenie. Prawdopodobnie nie będzie to łatwe, ale nagrodą za swój czas i zaangażowanie może być zachowanie terenów rekreacyjnych, placów zabaw lub pięknych widoków za oknem. Na przykładzie inicjatorów akcji „Ostatni Trawnik” widać, że warto.
Tekst: Przemysław Chimczak